niedziela, 28 maja 2017

„Gdzie jest skrzynia z karabinami?” Artur Pacuła

„Gdzie jest skrzynia z karabinami?” Artur Pacuła
Hej ;) Dziś zapraszam Was na recenzję książki Artura Pacuły „Gdzie jest skrzynia z karabinami?”. Zanim zacznę, chcę bardzo serdecznie podziękować właśnie Panu Arturowi Pacule za możliwość przeczytania jego książki!
 Igor, dwunastoletni główny bohater ma spędzić wakacje w Katowicach, u swojego wujka. Nie jest zachwycony tą perspektywą, ale nie ma możliwości odmówienia ojcu, który cały ten wyjazd zaaranżował. Igor zrezygnowany i zły przyjeżdża do Katowic. Już na samym początku nic nie idzie po jego myśli, ponieważ okazuje się, że wujek, który miał odebrać go z dworca nie stawił się na nim i podobnie jak tata Igora, nie odbiera telefonu. Na szczęście z pomocą Internetu trafia do domu stryjka, gdzie poznaje Krzyśka, jego rówieśnika. Chłopak spędził z nim miłe popołudnie i przy okazji dowiedział się, że wakacje w Katowicach mogą wcale nie być takie nudne! Ojciec dziadka Krzyśka w czasie wojny schował skrzynię z karabinami, a teraz, żeby obronić dobre imię Krzyśka i jego dziadka, karabiny muszą zostać odnalezione. Tego z pozoru niewykonalnego zadania postanawia podjąć się Igor a pomaga mu w tym nowy śląski kolega i paczka przyjaciół z bagażem doświadczeń pod względem poszukiwania skarbów, którą poznał na obozie w Czechowie. Wkrótce okazuje się, że sprawa jest bardzo skomplikowana i nic nie jest zbyt oczywiste.

„Można nie wygrać bitwy, a wygrać wojnę.”

 Czy z opisu ta książka przypomina Wam pochłaniające powieści Zbigniewa Nienackiego? Otóż to, mnie również! Nie wiem jak Wy, ale ja od dziecka uwielbiam Pana Samochodzika i jego lekko zwariowane przygody! Kiedyś nawet po przeczytaniu „Pan Samochodzik i templariusze” zaczęłam poszukiwać skarbu Zakonu Templariuszy, ku mojemu rozczarowaniu z marnym skutkiem. Jednak nie zniechęciłam się i dalej z zamiłowaniem czytałam powieści Nienackiego. Niestety, po pewnym czasie stało się to co dzieje się zawsze. Zakończyłam serię o Panu Samochodziku! Byłam w rozpaczy, nałogowo i bez wytchnienia szukałam książek podobnych do nieśmiertelnego „Pana Samochodzika”. Znalazłam kontynuację serii Zbigniewa, pisanej przez innych autorów, ale to nie było to. Po kilku latach zapoznałam się z takimi tytułami jak „Pojedynek detektywów”, „Testament bibliofila” czy „Kiedy zegar wybije dziesiątą”, które przypominały mi książki Nienackiego. A teraz do tej listy mogę jeszcze dodać „Gdzie jest skrzynia z karabinami?”!
 Przechodząc już do samej powieści, to muszę powiedzieć, że jej akcja toczy się naprawdę szybko, dzięki czemu samo przeczytanie książki też nie trwa zbyt długo. Wyraźnie czuć w niej klimat wakacyjnej przygody, a to chyba coś co każdy lubi! Poza tym, przez ponad 300 stron mamy do czynienia z przemiłymi bohaterami. Żaden z nich mnie nie irytował, a t w moim przypadku zdarza się bardzo rzadko!
 Sama zagdaka jest nieprzewidywalna i byłam zaskoczona jej rozwiązaniem. Tajemnica, jak można się spodziewać, ma tło historyczne, a ja za historią, mówiąc szczerze, nie przepadam. Jednak ku mojej uldze, autor nie przesadził z faktami historycznymi i nie miałam okazji, by się nudzić. Byłabym zapomniała! Wszystkie wydarzenia odbywają się na Śląsku, a jak Śląsk, to oczywiście gwara śląska! Wiele wypowiedzi było pisanych po śląsku, co sprawiło, że kilka razy serdecznie się uśmiechnęłam, ich język bardzo mnie bawi! :)
 Jedyną wadą tej książki jest zbytnia dojrzałość bohaterów. Kiedy po kilkudziesięciu stronach  obcowania z nimi dowiedziałam się, że mają 12 lat byłam zdumiona. Rzeczą praktycznie niemożliwą jest, żeby dwunastolatka mówiła biegle po angielsku i uczyła się francuskiego, tak jak Ala. Chociaż oczywiście niczego nie wykluczam.
 Podsumowując, bardzo polecam Wam tę powieść, tym bardziej, że zbliżają się wakacje. „Gdzie jest skrzynia z karabinami?” to gwarancja zabawy nawet w najnudniejszym miejscu na świecie! I ostrzegam! Po jej przeczytaniu nabierzecie ochoty na odwiedzenie Katowic! Coś czuję, że to miasto będzie miało niespodziewany napływ turystów domagających się zobaczenia kilku miejsc wymienionych w książce Artura Pacuły...

To już wszystko na dziś, mam nadzieję, że przekonałam Was do sięgnięcia po tę pozycję, naprawdę warto. A za możliwość zapoznania się z tą historią jeszcze raz z całego serca dziękuję Panu Arturowi Pacule! Do napisania!


poniedziałek, 8 maja 2017

„Spirit Animals. Upadek Bestii. Spalona Ziemia” Victoria Schwab

„Spirit Animals. Upadek Bestii. Spalona Ziemia” Victoria Schwab
Hej ;) Dziś zapraszam Was na recenzję książki „Spirit Animals. Upadek bestii. Spalona Ziemia” Victorii Schwab. Recenzję poprzedniej części, „Nieśmiertelnych strażników”, możecie znaleźć tutaj: klik! Moja recenzja jest przedpremierowa, ponieważ ta książka na półki księgarń trafi około 14 czerwca. A teraz nie przedłużając, zaczynam właściwą recenzję.
 W Erdas dzieje się coraz gorzej. Choroba zwana Wyrmem rozprzestrzenia się, Zerif staje się coraz potężniejszy, a tajemnicze stowarzyszenie, którego członkowie noszą szkarłatne płaszcze i białe maski bez wyrazu zaczynają działać, ale nie opowiadają się ani po stronie Zielonych Płaszczy, ani po stronie Zerifa. Abeke, Meilin, Rollan i Conor powoli zaczynają tracić nadzieję na uratowanie Erdas przed wszechogarniającym złem.

„Imię to potężna rzecz”

 Pierwszą rzeczą, o której chcę wspomnieć jest autorka, z całą pewnością Wam znana. O jej „Mroczniejszym odcień magii” swego czasu słyszało się dosłownie wszędzie. Ja co prawda przymierzałam się do tej książki, ale ostatecznie się za nią nie zabrałam, czego teraz żałuję i planuję jak najszybciej nadrobić tę zaległość. Victoria Schwab pisze naprawdę cudownie, ma lekkie pióro, które czyta się z łatwością i przyjemnością. Kiedy czytałam „Spaloną Ziemię” jednocześnie chciałam  i nie chciałam dojść do ostatniej strony, na pewno kiedyś też mieliście takie uczucie. Myśl o zakończeniu tak świetnej książki była straszna, ale z drugiej strony umierałam z ciekawości jak to wszystko się zakończy, jak bohaterowie wybrną z sytuacji, w której się znaleźli.


 Druga rzecz, to zakończenie! Victoria Schwab zakończyła tę książkę w sposób absolutnie niemożliwy! Tak zwany cliffhanger, z którym mnie pozostawiła sprawił, że zaczęłam histerycznie przeszukiwać książkę w poszukiwaniu jakiejś ukrytej strony, na której wszystko zostałoby wyjaśnione, nie wierzyłam, że  autorka może w tak dramatycznym momencie skończyć pisanie! A kiedy nie znalazłam żadnej dodatkowej strony, moje usta same się otworzyły, dłoń wypuściła książkę, a oczy wpatrywały w pustkę. I tak siedziałam z głupią miną przez kilka minut, próbując wszystko sobie poukładać w głowie, uwierzyć, naprawdę uwierzyć w to co przeczytałam przed momentem. Na szczęście po chwili się opamiętałam, ale wciąż moje życie to tylko wegetowanie, w oczekiwaniu na następną część.
 Mogłabym dalej wychwalać pod niebiosa Victorię Schwab, „Spaloną Ziemię” i całą serię „Spirit Animals”, ale nie wiem czy to mi się opłaca. Żadne słowa tak naprawdę nie opiszą tego jak genialna jest to seria i co ona wyprawia z mózgami czytelników. Zaufajcie moim słowom, uwierzcie w to, że „Spirit Animals” jest godne poświecenia mu czasu. Dajcie się oczarować niezwykłością tych książek, bo warto. Po prostu warto.

 Tak więc to już wszystko na dziś, mam nadzieję, że spodobała Wam się moja recenzja i że zachęciłam Was do przeczytania tej książki. Do napisania!

 A za możliwość przeczytania tej cudownej książki bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wilga!

sobota, 6 maja 2017

Podsumownie kwietnia!

Podsumownie kwietnia!
Hej ;) Dziś zapraszam Was na podsumowanie kwietnia. Tak jak zawsze, będzie to podsumowanie, w którym pokażę Wam zarówno książki przeze mnie kupione jak i przeczytane w zeszłym miesiącu. Jeszcze tylko wspomnę, że wiem, te zdjęcia nie są zbyt piękne, ale naprawdę się starałam! ;)
 Zacznijmy od książek, które przeczytałam w kwietniu, było ich 11 i, cóż, nie jestem zadowolona z tego wyniku. W każdym razie, oto te 11 książek:

1. „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” Annie Barrows i Mary Ann Shaffer


2. „Już Czas” Jodi Picoult


3. „Century. Kamienna Gwiazda” P.D. Baccalario


 4. „Century. Miasto Wiatru” P.D. Baccalario


 5. „P.S. I Like You” Kasie West (recenzja)


 6. „Spirit Animals. Upadek Bestii. Nieśmiertelni strażnicy” Eliot Schrefer (recenzja)

7. „Spirit Animals. Upadek Bestii. Spalona Ziemia” Victoria Schwab


8. „Latarnik” Henryk Sienkiewicz


9. „U4. Jules” Carole Trebor



10. „Malfetto. Drużyna Róży” Marie Lu



11. „Posłaniec” Lois Lowry

 A oto książki, które przybyły do mojej biblioteczki w kwietniu:

1. „Spirit Animals. Upadek Bestii. Nieśmiertelni Strażnicy” Eliot Schrefer (tzw. szczotka)


2. „Spirit Animals. Upadek Bestii. Nieśmiertelni Strażnicy” Eliot Schrefer (egzemplarz finalny)


3. „Spirit Animals. Upadek Bestii. Spalona Ziemiea” Victoria Schwab




4. „Opowieść o niewidzialnym” Eric-Emmanuel Schmitt

 5. „Most do Terabithii” Katherine Paterson


6. „Poradnik Hodowców Chochlików” Holly Black i Tony DiTerlizzi 



7. „Antykwariat spełnionych marzeń” Dorota Gąsiorowska 



8. „P.S. I Like You” Kasie West 



9. „Siedem Sióstr” Lucinda Riley



10. „Pan Darcy nie żyje” Magdalena Knedler 


11., 12., 13., 14. Seria Century



To już wszystko na dziś, mam nadzieję, że ten post Wam się spodobał :) Koniecznie dajcie mi znać co Wy przeczytaliście i kupiliście w kwietniu. Do napisania!

czwartek, 4 maja 2017

„P.S. I Like You” Kasie West

„P.S. I Like You” Kasie West
Hej ;) Dziś zapraszam Was na recenzję książki „P.S. I Like You” napisanej przez Kasie West.
 Lily jest dość nietypową nastolatką. Uwielbia słuchać niszowych zespołów rockowych, ma bardzo zwariowaną rodzinę, która zabiera jej większą część czasu wolnego, nie znosi lekcji chemii i marzy o tym, żeby napisać chociaż jedną piosenkę w całości. Kiedy pewnego dnia dosłownie umiera z nudów na chemii, postanawia zapisać na ławce jeden z wersów swojej ulubionej piosenki. Wyobraźcie sobie jej zaskoczenie, gdy na następnej lekcji chemii spostrzega, że ktoś dopisał kolejne słowa jej ukochanego utworu! W ten sposób zaczyna się jej ławkowa korespondencja z tajemniczym chłopakiem, który wydaje się być jej absolutną bratnią duszą.

„Tak właśnie myślałam, kiedy byłam mała: że ludziom każe się być cicho, żeby książki nie mogły kraść im słów. Wyobrażałam sobie, że książki nie mogą istnieć bez słów. W istocie tak właśnie jest. Ale ja wyobrażałam sobie, że chodzi o słowa niewypowiedziane.”

Spodziewam się, że już chociaż raz zetknęliście się z tą powieścią, ponieważ było o niej całkiem głośno kilka miesięcy temu. W recenzjach, które czytałam, blogerzy pisali, ze jest to książka bardzo słodka, urocza i cudowna. Kierując się trochę okładką, a trochę słowami blogerów sięgnęłam po „P.S. I Like You” z właśnie takim nastawieniem. I ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że tej słodyczy zbyt wiele w niej nie znalazłam. Ponadto, cała historia jest niemożliwie przewidywalna, już na 30 stronie wiedziałam jakie będzie zakończenie! Po przeczytaniu tego pewnie stwierdziliście, że nie dołącz do grona fanów Kasie West, jednak wcale tak nie jest.
 Po pierwsze, zdecydowanie należy docenić autorkę ze z względu na sam pomysł. Jeszcze nigdy nie czytałam książki tak bardzo związanej z muzyką, nawet jeśli rockową, za którą nie przepadam. No i to całe pisanie listów! Te dwa motywy, listy i muzyka, sprawiły, że wybaczam autorce przewidywalność i czasem irytujące zachowania Lily.
 Styl Kasie West jest zadziwiająco dobry, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Autorka pisze lekko i przyjemnie, bez wątpienia ma talent pisarski. Swoją drogą, już się nie mogę doczekać chwili, w której sięgnę po jej „Chłopaka z sąsiedztwa”! Uważam, że „P.S. I Like You” to idealna książka na wakacje spędzone czy to na plaży, czy też w domku na wsi. Ja pochłonęłam ją w jeden dzień i już w momencie zamknięcia powieści zaczęłam tęsknić za Lili i tajemniczym chłopakiem.
 Mało opowiedziałam o wątku miłosnym, który właściwie jest podstawą „P.S. I Like You”, ale nie chcę Wam niczego zaspoilerować!
 Przedstawiłam Wam zaledwie ułamek historii Lily i jej korespondencyjnego przyjaciela, ale gdybym miała opisać i omówić wszystkie poboczne wątki pojawiające się w tej książce, to prawdopodbnie ten post nigdy by się nie skończył ;)

 To już wszystko na dziś, mam nadzieję, że przekonałam Was do sięgnięcia po „P.S. I Like You”, bo jeżeli tego nie zrobicie, to przejdzie Wam koło nosa coś naprawdę interesującego. Do napisania!
Copyright © 2016 Książki to moje paliwo , Blogger